sty 24 2013
Natura, kobiety i wino
Markowi Bieńczykowi, który jest znawcą rynku win, marzy się, by rozkochać w sobie kobietę nie pierścionkiem z brylantem, nie wakacjami na Seszelach, lecz przyniesionym jej np. Château Haut–Brion rocznik 1989. Czy to możliwe? Moim zdaniem tak.
Chociaż niekoniecznie trzeba się w tym celu wybierać aż do Włoch, to stereotypowo można pomyśleć, że właśnie we Włoszech są na to największe szanse. W tym przekonaniu utwierdził mnie film dokumentalny „Natura, kobiety i wino”, który można było zobaczyć rok temu na Food Film Fest. Co ciekawe, jego oryginalny tytuł („Senza trucco”), można rozumieć jako „bez ściemy”, ale też”bez makijażu”. Opowiada on o czterech włoskich winiarkach- Dorze Forsoni z Toskanii, Nicolettcie Bocca z Piemontu, Elisabettcie Foradori z Górnej Adygi i Ariannie Occhipinti z Sycylii. Chociaż te kobiety idą pod prąd masowym trendom, to jednak ich wina osiągają najwyższe noty. To kontestatorki, które nie przypominają atrakcyjnych modelek, ale też nie wstydzą się siwych włosów i zmarszczek. Jedna z nich mówi, że pasja do win to nie miłość, tylko wręcz pornografia. Z jednej strony traktują robienie wina jako pasję, ale z drugiej potrafią spojrzeć na to i na siebie z autoironią, żartując chociażby, że to zawód nie dla kobiet, tylko dla prawdziwych mężczyzn. Propagują one „naturalne wino”, na przekór konwencjonalnej produkcji, która opiera się na chemii i nowoczesnych technologiach, oddalając się przez to od natury.Tymczasem one stawiają na maksymalne ograniczenie jakichkolwiek ingerencji, by możliwie najpełniej wykorzystać potencjał miejsca i rośliny. Preferują ekologiczną uprawę w małej skali i ręczne zbiory, a potem spontaniczną fermentację, opartą na drożdżach rdzennych. W piwnicy minimalizuje się manipulacje enologa, odrzuca odwróconą osmozę (usuwanie z moszczu wody), klarowanie, dodawanie lub ujmowanie enzymów, cukrów, kwasów, garbników czy barwników. Tej filozofii nie wróżono sukcesu, tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Takich win nie brakuje nawet w Polsce, są to wina Foradori i Occhipinti.
W takim podejściu do win trudno się nie zakochać. A jeśli Marek Bieńczyk chciałby poderwać którąś z wymienionych wyżej Włoszek, rzecz jasna może to uczynić, ale tylko za pomocą wina naturalnego.