mar 15 2013
Czy warto zostać dziennikarzem?
Pewien sportowy dziennikarz wybrał się kiedyś na mecz drugiej ligi piłki nożnej, ale strasznie waliło od niego alkoholem. Chociaż ochroniarze nie chcieli go wpuścić na stadion, postanowił być od nich sprytniejszy. Doszedł do wniosku, że- mimo dużej postury- przejdzie przez płot. Niestety, zawisł na nim i na chwilę tam przysnął. Czy warto być dziennikarzem i jakie niesie to za sobą alkoholowe korzyści?
Wyjadacze cateringu
Ten sam dziennikarz pojechał kiedyś na delegacje i na tejże delegacji żalił się koledze, że ma bardzo dużo rzeczy do zrobienia i do napisania bodaj sześć tekstów. Żalił się, żalił i w końcu zebrał do napisania dwóch z nich. Musiał jednak potem odpocząć, więc przeszedł się do koryta z cateringiem. Po dwóch godzinach wrócił z niego, ponarzekał, że ma dużo tekstów do napisania, w końcu napisał szybko dwa kolejne i znowu skierował się w stronę jedzenia i alkoholu. I tak upłynął mu calutki dzień. Ciężkie jest życie dziennikarza, prawda? Inny doświadczony dziennikarz na poczęstunku po jednej z konferencji prasowych powiedział młodemu adeptowi dziennikarstwa: „Ciesz się, póki możesz”, wnosząc do góry pyszną kanapeczkę.
Po kilku miesiącach stary wyga rzucił dziennikarski fach, a obecnie jest rzecznikiem prasowym w dużej korporacji. Jeszcze mniejszą cierpliwością wykazał się wybitny pisarz Kurt Vonnegut, autor kultowych i przezabawnych powieści „Śniadanie mistrzów” i „Kocia Kołyska”. W połowie lat pięćdziesiątych zatrudnił się on na krótko w Sports Illustrated. Stawił się w redakcji i dostał polecenie napisania krótkiego tekstu o koniu wyścigowym, który przeskoczył ogrodzenie i próbował uciec. Przez cały ranek Kurt wpatrywał się w czystą kartkę, następnie napisał na maszynie: „Koń przesadził pierdolone ogrodzenie”, po czym wyszedł, żeby znów żyć na własny rachunek.
Dziennikarze często się freelancerami i nie pracują na pełny etat. Nie muszą więc wstać do pracy na ósmą czy dziewiątą i to aż kusi, by imprezować, ładując w siebie spore ilości whisky, piwa, wina, wódki, rumu i tak dalej. Często jeżdżą też na różne festiwale czy imprezy. Jeden z dziennikarzy miał napisać cykl krótkich tekstów o najważniejszych festiwalach w Polsce (przypuśćmy, że muzycznych). O jednej z takich imprez napisał, że jest najlepsza, bo można się na niej napić za darmo dobrego alkoholu (gdy jest się VIPem bądź dziennikarzem). Żyć nie umierać, prawda?
Dlatego nie ma przesady w tym, co Terry Gilliam pokazał w filmie „Las Vegas Parano”, w którym Johnny Depp wcielił się w alter ego słynnego pisarza i dziennikarza, Huntera Thompsona. Jedzie on do miasta hazardu, by napisać sportową relację, ale wokół jest tyle pokus, że idzie mu to wyjątkowo topornie. Jeszcze dalej w kpinie z takich dylematów poszedł reżyser Robert Altman. W jego komedii „Pret-a-porter” Tim Robbins zagrał dziennikarza sportowego, którego- nie wiedzieć czemu- wysłano do Paryża w delegacje, by pisał o rewiach mody. Robi to, nie wychodząc z pokoju hotelowego. Wystarczają mu relacje telewizyjne. Trudno mu się jednak dziwić, skoro przypadkiem wylądował w jednym pokoju hotelowym z Julią Roberts. Powtórzę raz jeszcze: żyć nie umierać, prawda?
O co chodzi w tej stronie http://strasznyfilm5.wordpress.com/ ???