lis 18 2011
Mlaskanie, siorbanie, plucie – to przystoi degustatorowi whisky
Dzisiejszy wpis będzie nawiązaniem do szkoły degustacji Jima Murray`a. O ile wcześniej skupiliśmy się na zmyśle węchu, teraz przedstawimy, jak Mistrz wykorzystuje swoje kubki smakowe.
Zasadą Murray`a jest wypicie filiżanki kawy przed degustacją. Aby zabieg ten miał sens, musi stać się absolutną regułą. Wówczas bowiem jesteśmy w stanie „ustawić” swój smak, przygotowując sobie te same warunki.
Smakowanie rozpoczynamy od whisky, której smak jest nam doskonale znany. Dzięki temu będziemy mogli sprawdzić, czy nasze „narzędzia”, czyli podniebienie, język, nos, działają jak trzeba. Jeżeli smak znanej nam whisky wydaje się być nieco inny, oznaczać to może na przykład początek przeziębienia, który powoduje osłabienie zmysłu węchu. To wskazówka, że degustacja w takim dniu, raczej nie powinna się odbywać, ponieważ nasz ocena nie będzie właściwa.
Pierwszy łyk whisky, której smak chcemy poznać, wykorzystujemy jedynie do przepłukania ust. Po tej czynności szybko więc ją wypluwamy.
Druga dawka trunku to rozpoczęcie oceny. Jak to robi Mistrz? Podczas degustacji, Jim Murray bierze niewielką ilość whisky do ust, zamyka oczy, odchyla głowę i… mlaszcze, siorbie, porusza głową, aby ciecz rozlała się po całym wnętrzu ust. Taka czynność wygląda dość groteskowo, jednak takie efekty powinny towarzyszyć profesjonalnej degustacji.
Zamknięcie oczu jest niezwykle ważne. Oceniając smak, należy wyłączyć wszystkie inne zmysły i skupić się tylko na tym jednym, dając mózgowi możliwość przetworzenia informacji dostarczonych jedynie przez kubki smakowe.
Kiedy weźmiemy do ust porcję whisky należy je delikatnie otworzyć i poruszyć głową (dosłownie). Dzięki temu ulotnimy część alkoholu i poczujemy więcej samego smaku.
Profesjonalna degustacja nie polega na piciu whisky. Każdy łyk należy więc po analizie wypluć. Jak mówi sam Murray, po alkoholu świat zawsze jest piękniejszy, więc szósty, czy siódmy kieliszek whisky z pewnością w naszej ocenie uzyskałby już najwyższe noty.