paź 07 2011
Polskie tradycje w „Panu Tadeuszu” – kawa i strzelba
W ,,Panu Tadeuszu” jada i pije się dużo. To ważny element życia społecznego.
Wyjątkowym rytuałem było parzenie kawy. Za czynność tę odpowiadała kawiarka. Ona to miała obowiązek chodzenia do mleczarni, by codziennie przynosić świeżą śmietankę. Dbała także o odpowiedni czas zaparzania, jak również o właściwe podanie kawy. Do tego napoju sprowadzano cieniutką, wenecką porcelanę, która znakomicie chroniła ciepłu płynu, a także pozwalała ulatniać się wspaniałemu aromatowi. Zapach ten skutecznie budził domowników. Po śniadaniu i przyswojeniu słusznej dawki kofeiny, wszyscy byli gotowi na jedną z wielu szlacheckich rozrywek. Na przykład na polowanie.
W epopei Mickiewicza to cały rytuał, wymagający lat doświadczeń, wielkiej pasji oraz zaangażowania. Jak również doboru odpowiedniego sprzętu, oporządzeniu rączego wierzchowca i uprzednim wyszkoleniu psów gończych. Beztroskie uganianie się za zającami stanowiło rodzaj treningu – po odstrzeleniu paru szaraków, można było wyruszyć tropem niedźwiedzia. Znajomość lasów, terenów żerowania drapieżników – to atuty zmyślnego myśliwego. Do tego dochodziła umiejętność pracy zespołowej. A także pokora wobec dzikiej przyrody.
Ważne bowiem, by każde wielkie wyjście „ze strzelbą” pobłogosławił ksiądz. Msza celebrowana pod patronatem św. Hubertusa, miała zapewnić obfite łupy myśliwskie. Gdy nagonka wypłoszyła niedźwiedzia z nory i zagoniła w miejsce, gdzie został on upolowany, mężczyzn czekała chwila triumfu. Odbywało się spektakularne mierzenie, ważenie zdobyczy i powrót do domu, przy dźwiękach rogu myśliwskiego. Już p drodze pito z radości, a wodka w „Panu Tadeuszu” nie ustępowała miejsca domowemu winu. Oba alkohole służyły wszak do świętowania sukcesów.
Niekoniecznie – do triumfu – potrzebne było udane polowanie na „grubego zwierza” – często wystarczyło nazbieranie kosza grzybów. Lasy litewskie obfitowały i w takie dary…