lis 18 2013
Urodziny, imieniny, rocznica? Każda okazja jest dobra!
Ostatnio zastanawialiśmy się w gronie znajomych, jak to jest – dlaczego się spotykamy, dlaczego raz w takim, a raz w innym składzie? Co jest główną motywacją naszych spotkań? Nazwa niniejszego blogu może sugerować jedno, całe jednak szczęście, wspólnymi siłami doszliśmy do innego wniosku – łączy nas chęć przebywania we własnym gronie.
Cóż, prawdą jest jednak również, że najczęściej wiąże się to z konsumpcją napojów wyskokowych. Taka natura człowieka, a z nią walczyć bardzo trudno. Młodzi, zdrowi ludzie bawić się po prostu lubią i trudno ich za to winić. A alkohol z zabawą łączyć można nader często, niemal wręcz zawsze. Taka bowiem nasza polska natura.
Prawdami i mitami na temat alkoholu karmieni jesteśmy już od lat szczenięcych. Doskonale pamiętam, jak u babci pomieszkując (najczęściej w okresie wakacyjnym) groźni panowie uczestniczyli pod naszymi oknami w wielu bójkach. Babcie miała (nie)szczęście mieszkać niemal centralnie naprzeciwko pijalni piw, stąd takie okazje nie były tam niczym nadzwyczajnym. Ba, nadzwyczajny był dzień, podczas którego nic się nie działo. Wtedy narzekać musiał jednak właściciel pijalni – cóż, wszystkim nie dogodzisz.
Pamiętam jednak, jak z uporczywie ciągnąłem babcię za sukienkę, by wytłumaczyła mi, dlaczego niektórzy panowie poszli spać o tak dziwnej porze, dlaczego inni wciąż się szarpią oraz dlaczego ten pan w zielonej koszuli, którego jeszcze trzy godziny temu widziałem zmierzającego w stronę pijalni teraz ledwo trzyma się na nogach. Równie dobrze mogłem zapytać, czemu zabili JFK.
Rozprawa z alkoholem nabiera nowego wymiaru, kiedy dzieci uwalniają się spod skrzydeł rodziców. Konieczność płukania żołądka, długie i ciężkie rozmowy, zakazy, rozkazy i kłótnie – niestety nie jest to wcale rzadkość. A dzieciaki po alkohol sięgają coraz szybciej. I to jest problem, który powinniśmy dyskutować szerzej i głośniej, nie zaś zajmować się istotą egzystencji i zabawy z alkoholem.